Meczet – Zapis 543

Sen z 20.05.2023

 

Poruszałam się jakimś pojazdem. Niby na wycieczce. W oddali zobaczyłam budowle na białej skale więc podjechałam bliżej i zaczęłam to okrążać z daleka. Chciałam tam wejść, ale to były ruiny. Na szczycie stał zamek, ale czasy świetności miał za sobą. Poniżej było miasto, ale nikt już tam nie mieszkał. Skała była biało kremowa, ale nie do końca wapienna, raczej piaskowiec. Stanowiła dobrą podstawę obronną. Jeździłam w kółko coraz szybciej i od tego patrzenia aż zakręciło mi się głowie, ale teraz jak wpisuje sen to wydaje mi się, że ja stałam w miejscu, a to góra wirowała dookoła własnej osi. I dlatego mnie zemdliło, bo chciał zobaczyć jak najwięcej szczegółów i ruch gałek ocznych nie nadążył za ruchem góry.

Znalazłam się na rozstajach, była ze mną chyba rodzina ale i obcy. Po lewej był las. Nie chciałam tam iść bo Kobieta powiedziała że ma 8 hektarów powierzchni. Stwierdziłam, że możemy się zgubić. Chciałam zwiedzać meczet który widziałam przed sobą. Partner zapytał czy jestem pewna, odpowiedziałam że tak.

Meczet wyglądał jak drewniana szopa, prowizoryczny i zaniedbany. Zamiast kopułki miał jakąś krzywą nadbudówkę. Jak doszliśmy do niego polna piaszczystą drogą była ze mną już nawet Córka.

Ja byłam boso, więc nawet nie miałam co ściągać, pozostali zaczęli z boku zdejmować buty. Szybko nałożyłam chustę na głowę, by okazać szacunek. Nie wiem skąd wzięła się na moich plecach. Okalała mi miękko twarz i spływała aż do ud. Była biała w czerwone róże. Podobna, jak zobaczyłam Sandrę we śnie z 21.01.2019.

Weszłam do przedsionka, jakieś te łachy miałam na sobie dziwne. Jak baba z dawnych czasów. Czułam na sobie metry tkaniny. Na podłodze leżały jakieś łapcie, a za ażurową ścianką modliło się parę osób. Chciałam wejść i obejrzeć malowidła jak zwykle. W przedsionku był Gość jak Turek i zaraz pojawił się drugi. Nie chcieli mnie puścić za ażur, bo okazało się że mam kota na rękach.

Miałam na rękach białą kotkę, miejscami lekko smagniętą szarością, dosyć dużą, spała mi na tych rękach. Powiedziałam, że koty przecież u was są święte, dlaczego nie chcecie mnie wpuścić. Oni, że nie wejdę i tyle. Ja jeszcze ciągnęłam, że mają zapisane, że Mahomet miał kota i też miała szczególne miejsce. A one do mnie, że nic im o tym nie wiadomo.

Odeszło mnie to zwiedzanie, bo nie wiedziałam co o tym myśleć. Na zewnątrz była jeszcze jedna szopa. Tam chyba wyrabiali rękodzieło, bo przed budynkiem stały trzy metrowe witrażowe amfory. Piękne, wykonane prawdopodobnie z ołowiu i kolorowego szkła. Zobaczyłam że grupa dzieci ustawia się do zdjęcia. Wśród nich była moja Córka. Rzucili im nawet jakieś jedzenie w ten tłum.