Żwignica – Zapis 537

Sen z 30.04.2023

 

Byłam w jakiejś szkole. Ogromnej z arkadami na sklepieniu i prześwietlonej jak antyczna budowla z kolumnami. Wiem że to szkoła, bo nałożył mi się rzut architektoniczny kolbuszowskiego LO. Ostatnio tam byłam, więc rozpoznałam od razu orientacje kierunkową.

Byłam w jakiejś klasie, ale ludzi nie znam. Sami starsi. Nauczycielka niby znajoma, Anna od angielskiego, ale ręki nie dam sobie za to uciąć. Jakąś dziwną miałam ta rolę, bo niby uczeń , ale też dopisywałam oceny w dzienniku i nie wiem czy nie byłam tam jakimś pomocnikiem.

Na górnej kondygnacji coś się działo, bo jakaś baba z naszej klasy porwała pudełko z kieliszkami i tam pobiegła. Poszłam za nią.

Zza ogromnych drzwi były wyrzucane kobiety. Tą moją babę z tym pudełkiem obijali, więc dzwoniła nimi jak cymbałkami. Podbiegłam i wyrwałam jej to pudełko, żeby nie potłukła. Nie chciała dać na początku, ale w końcu puściła. Kurcze skądś ją kojarzę, ale nie wiem skąd. Nie wiem czy z tego życia, czy z jakiegoś serialu, ale ja ją znam, tylko mam wyrwę w pamięci nie mogę skojarzyć.

Stałam już z boku i patrzyłam co się wyrabia.

Po chwili odwróciłam się do ogromnego stołu przy którym stali jacyś ludzie i mówię o tych kobietach.

– Są piękne, stare. Mają diamentowe zwiewne suknie i długie do samej ziemi falowane srebrne włosy. Z tym że to srebro przy głowie jest czysto świetliste a z długością jakby muśnięte złotem.

Moja baba cały czas kotłowała się przy drzwiach, a ja z pudełkiem zaczęłam schodzić po schodach. Wszyscy szli do góry, tylko ja prawą stroną w dół. Nagle zobaczyłam że brakuje stopnia i w ostatniej chwili się zatrzymałam. Aż mnie w plecach zabolało, tak się spięłam by nie spaść. Przeskoczyłam na dół i teraz już schodziłam z jakimiś mężczyzną . Opowiadałam, że ja już raz schodziłam i poleciłam na twarz i strasznie się potłukłam, ale w sumie nic mi się nie stało. Ale drugi raz nie chciałabym tego przeżywać.

Doszliśmy do klasy. Pamiętałam że mam wpisać oceny Wioli. Nie wpisałam, bo wyszło jakieś oszustwo z zameldowaniem i Wiola zrezygnowała z uczelni. Odłożyłam dziennik na kredens. Wyglądał jak domowy, cały zawalony jakimiś pierdołami. Jakoś zapytałam tego mężczyznę skąd jest, bo też wydawała się dziwnie znajomy .

Odpowiedział, ale nie dosłyszałam i powtórzyłam za nim

– Z Lipnicy ? ( bo mój Ojciec tam się urodził)

Odpowiedział, że nie, że z Żwignicy.

 

I jak się obudziłam to od razu skojarzyłam to słowo, tylko ja to słyszałam wplecione w francuski monolog, a tu Gość mi gadał spolszczoną nazwę. Juvigny. Jestem pewna że obaj mówili o tym samym miejscu.