Znaleźne – Zapis 746

Sen z 16.05.2024

 

Byłam w New jersey. Pojechaliśmy na piłkę z dzieciakami i przyjechali jacyś znani piłkarze. Stałam z nimi i na parkiecie obok nas były jakieś dziwne rzeczy. Na przykład klocek brzozy zapakowany w folie. Zaśmiałam się do jakiegoś gwiazdora i powiedziałam że ja takie rzeczy to na cyrkularce w domu robię. Zrobiło się tak luźno i bez dystansu.Znaleźliśmy się w domu. Kobiety przygotowywały coś w kuchni, a Piłkarze usiedli przy okrągłym stole w saloniku. Andrzej z nimi siedział więc też się dosiadłam. Towarzystwo różnorodne jak to New jersey. Na wprost mnie siedział Meksykanin, po bokach miał kobiety. Andrzej powiedział, że prognozuje z kart tarota i oni też chcieli. Podniosłam się i poszłam po karty, bo stwierdziłam że to będzie dobry zarobek.

Znalazłam się w miejscowości rodzinnej. Szłam w stronę domu ulicą. Na wprost starej remizy strażackiej, na takim najostrzejszym zakręcie w Mechowcu, po prawej stronie w rowie leżały dwa telefony komórkowe. Podniosłam je, ale były nowoczesne. Jeden w takiej obudowie jak wojskowy gadżet. Naszpikowane aplikacjami jak rządowe centrum dowodzenia. Żadne tam pierdoły jak tiktoki czy facebooki. Jamróz widział jak znalazłam te telefony, a ja zaczęłam sobie z jednego spokojnie dzwonić.

I dzwonie raz, drugi, trzeci. Nikt nie odbiera, no to szukam w historii ostatniego numeru i dzwonie.  Lata temu jak znalazłam telefon to tak robiłam. Dzwoniłam do skutku i jak kros odebrał to informowałam że mam telefon.

Nagle jakoś niby zawróciłam i znowu znalazłam się przy tym rowie. Teraz tam leżały trzy męskie portfele i jakieś teczki z dokumentami. Wyciągałam wszystko i idę. Przyjechała jakaś ekipa filmowa i zaczęła szukać tych teczek, a ja nic, idę do sołtysa i sobie dzwonię.

Nagle! jakiś łysawy Gość z ekipy, w takim płaszczu jak jesionce, zaczął mi wyrywać tą teczkę. A ja krzyczeć, że zgodnie z prawem należny mi się znaleźne i zaczęliśmy się szarpać. Jamróz znowu się pojawił i pytam kto jest teraz tym sołtysem. Chciałam to zostawić u niego w depozycie by przypiłował mi tego znaleźnego.

Tylko, że ten stary dziad mi cały czas szarpał tą tekę. Złapałam go za prawe ucho i położyłam na ziemi. Tak mu odkręcałam to ucho, że myslałam że dziadowi urwę. Widać było że strasznie cierpi, ale trzymał, chociaż krzywił się z bólu. W końcu puścił, bo kobieta z boku cały mówiła, że znaleźne mi się należy.