Zły Duch – Zapis 663

Sen z 28.01.2024

 

Pojechałam do Joli, bo gdzieś była na wyjeździe. Chyba u jakiejś swojej koleżanki w okolicach Śląska zdaje się. To było jakieś miasteczko, czy miasto, bo przez okno na piętrze widziałam coś jak pałac wezyrski czy inny Tadź mahal. Stał jakoś po lewej i jak zapytałam co tam się mieści to kobieta odpowiedziała, że to park rozrywki. Piraci tam rezydują.

Kobieta miała dwójkę małych dzieci. Jeden czteroletni chłopczyk spojrzał na mnie i powiedział Zły Duch.

Ale mi zaczęło mrowić uda i tak jakby stanęły mi na nich wszystkie włoski. Mówię do dziewczyn, że coś musi być, bo czuje tego Ducha i że dosłownie tak jakbym uda miała ścierpnięte. Mały leżał na łóżku, usiadłam obok niego i zaczęłam zadawać mu pytania.

Co to za Duch? Jak wygląda? Nawet nazwałam go imieniem Krzysztofa, ale chłopiec albo nie potrafił mi odpowiedzieć, albo nie chciał. Wreszcie zapytałam czego On chce. Dziecko odpowiedziało że przebaczenia. 

No to wzięłam chłopca za ręce i mówię, że musimy wzbudzić w sercach to uczucie, tylko że ono musi być prawdziwe i coś tam zaczynałam lekko czuć, ale nie miało to ani mocy, ani ciepła. Tak jakbyśmy nie do końca potrafili to zrobić, nie wiedząc komu i za co.

Mieliśmy już wracać. Przyjechał po nas Marcin czarnym suwem. Ktoś powiedział, że ale jest przystojny i rzeczywiście był. Najlepsze!!! nie wyglądał jak mąż Joli. Wchodząc do auta widziałam, że mam sandały, wyciągnęłam nogi z obawą czy nie wydzielają zapachów, ale nikt się nie odezwał. Chciałam się dowiedzieć co to miejscowość i okazało się to Zapole. Jak wyjeżdżaliśmy z obejścia było ciemno. Chłopcy stali w drodze króla wyglądała jak moja z domu rodzinnego. Na ścianie domu wiedziałam jak z okna wyskakują dwa plazmowe koty. Kontury miały prześwietlone jak naładowane prądem.

Po chwili stałam jak przy zielonym poletku na którym kiedyś stała chałupa mojej Babki i mówiłam do Matki dziecka, że to medium. Dobrze by było, by z wiekiem tego nie zatracił.

I znalazłam się w mojej dodatkowej pracy. Parowałam tylko z Dyrektorem, oboje byliśmy na boso. Aż dziwne że dział BHP nie zareagował. Obiekt był całkowicie pusty, tylko my, kończąc zmianę zauważyłam że gdzieś wynieśli mi alkohole, a na półkach pojawiły się ubrania.