Woreczek z jabłkami – Zapis 531

Sen z 15.04.2023

 

Niosłam jabłka z białozielonymi truskawkami w woreczki foliowym. Niestety był to zwykły woreczek i jabłka mi się rozsypywały. Jedno spadło z przełęczy, a drugie zdarzyłam złapać, akurat największe z całego worka. Miałam to komuś dostarczyć. Ktoś mi tam wcześniej gadała o tych jabłkach, że są w leasingu. Powtórzyłam, że na kredyt. To mnie poprawiło już dwie osoby mówiąc głośniej ” w leasingu” !!

Pomyślałam że ktoś oszalał, jabłka wziął w leasingu…

No i jak mi zaczęły wypadać, to kilka zjadłam w tym to największe, truskawki też. W woreczku zostało ich tylko 5 i możne trzy truskawki. Worek mogłam wreszcie zawiązać. Ładnie te jabłuszka wyglądały, wszystkie równiutkie i czerwono żółte.

Jabłka dostałam od Baby ze sklepu na zakręcie, jakby był na szczycie góry. Sklep wyglądał jak stara remiza w mojej miejscowości rodzinnej i na identycznym zakręcie stał. Baba za to jak Paździochowa, nawet myślałam że to ona, ale później dobrze się przyjrzałam i to była tyła tylko aktorka która tą postać gra.

Wyszłam z przełęczy i znalazłam się w takim przejściu jak jaskinia. Była tam bramka, sprawdzali wszystkich kto wchodził i wychodził. Akurat na drugim szlabanie jakiś Gość w samochodzie tam wjeżdżał. Wyglądało na to że byliśmy we wnętrzu jakiejś góry gdzie była otwarta kraina.

Znalazłam się w jakimś domu, Przyjechał Rybitwa. Podszedł do mnie, miał jakąś torbę. Zaglądnęłam do niej, bo miała jakieś słodycze. Kolorowe jak żelki Haribo. Chciałam coś dostać, więc pozwolił mi wybrać, po chwili miałam opakowanie zbiorczych zielonych cukierków pod pachą i kilka kolorowych w ręku. Przypomniałam sobie że miał mi przywieźć kalendarz( na żywo) ale skoro były cukierki to też ok.

Zaczął mi dawać następne prezenty, jakieś dziwne spodnie, nigdy takich nie widziałam, jakieś pierdoły i wreszcie konstrukcje ze starodawną maszyną do szycia, z czymś jak domek dla lalek i kryształowym kościelnym żyrandolem. Wielkie to było jak młynek do młynkowania zboża. Z tego się ucieszyłam. Powiedziałam do kogoś że w domu mam krosno i to będzie pasować.

W pokoju była jakaś kobieta. Położyłam się na łóżku. Nad łóżkiem była klimatyzacja. Jak patrzyłam na nią, to widziałam że śrubki mocujące się obracają i tak sobie myślę. Przecież to może kogoś zabić.

Wyszłam na zewnątrz. Widziałam to miejsce już, albo tylko skrawek, tylko nie mogę skojarzyć skąd. Nachylenie jak pod kościołem w Futomie, ale róg wyglądał jak na jakieś starej plebani. Jakoś ten obraz mi się sklecił z moich wspomnień, ale tak jakbym patrzyłam na czyjeś wspomnienia.

normalnie !

– tak krawiec kraje, jak mu materii staje –