Wizja musi być krystaliczna, by była faktyczna – Zapis 281
Seny z 04.08.2021
Byłam w jakimś gęstym mateczniku z Matką i bratem, chodziłam na czworaka ciasnymi, niskimi ścieżkami naga. Co chwilę musiałam się zatrzymać, bo taką miałam biegunkę że w głowie się nie mieści. Nie przejmowałam się za bardzo, bo wiedziałam że w tym terenie szybko się rozłoży. Zatrzymałam się pod jakimś telewizorem, matecznik teraz był naszym domem i znalazłam się w łóżku z bratem. Tak mi się wydaje, On chyba spał, ale wielkie to było i odwrócone do mnie plecami.
Przyszedł Wizjoner Jasnowidz, łysy jak kolano i zaczął chodzić po pokoju. Wstałam , podeszłam do niego i wyciągnęłam prawą dłoń. Podał swoją prawą i powiedział że czuję. Położył się ze mną do łóżka, cały czas trzymaliśmy się za ręce i zaczęły się wizję.
Na początku nie wyraźne, pierwszy obraz to lina róży (rozumu), zobaczyłam swoją dłoń. Centralnie było widać dobrze, a na krawędziach ostrość była dużo mniejsza. On, że tak, zgadza się, drugi obraz już wyraźny, zobaczyłam jego obraz. Optyka jest najważniejsza, obraz musi być krystaliczny, aż szklisty, krawędzie „ciał” muszą lśnić, a światło musi inaczej się rozpraszać niż u nas, wtedy obraz jest wizją, rozumiem jak odróżnić wizję od majaków.
Wyprowadziłam go, żeby to coś, mój brat go nie widział.
Drugi sen
W drugim śnie widziałam kobietę z dzieckiem. Dziwne to było miejsce, ale teraz przy wpisie wiem że to był mój dom, bo dziecko siedziało na blacie i powiedziało: O kebab…
Powiedziałam że to mój, (wczoraj zostawiłam połowę – FAKT)
Dziecko siedziało na blacie, kobieta coś mówiła do mnie, obok dziecka były rozsypane chyba białe fasolki. Patrzyłam na jego włoski, były w kolorze perłowego blondu, lśniły jak u lalki. Dodatkowo układały się jak u owieczki, cudowna była ta główka. Kobieta też miała podobne, krótkie, ale jakieś spłowiałe, bez tego połysku. Ubrana była na biało, dziecko miało turkusową kurtkę i białe spodnie, a ona biały kostium i turkusową twarz, chociaż to zauważyłam jak wzięła dziecko na ręce i wychodziła. Mógł być to też naciągnięty materiał, bo to wyglądało jak maska trochę. Szczególnie że przekrzywiło się to na oku trochę.
Znalazłam się na firmie, coś tam pracowałam przy biurku, ale nie było komputera tylko jakieś papiery, ustawiona też byłam inaczej niż zazwyczaj, bo twarzą do drzwi.
Wyszłam chyba z firmy. Na zewnątrz matka z ojcem siedzieli przy stole. Ojciec nic nie mówił, ale matka zaczęła, żeby mu podać jakiś lek. Podała nazwę po łacinie na literę B.
Patrzę i patrzę….. i wtedy dotarło do mnie że Ona przecież nie żyje ( zmarła 22.06.21, ojciec 4 lata wcześniej) i zapytałam zdecydowanym tonem – KTO CIĘ ŚCIĄGNĄŁ ?.
Matka zmieszała się, zaczęła się plątać i coś chyba zaczynała tłumaczyć, ale zaszczekał pies i się obudziłam. Była dziwnie ubrana, jak kapłan żydowski z tą wierzchnią szata jak koc, albo inny ubiór z bliskiego wschodu, długo i kolorowo.