Wine-Tanki – Zapis 437

Sen z 01.09.2022

 

Byłam u Joli, mojej sąsiadki z miejscowości rodzinnej. Przyjechała niby ze Stanów, w rzeczywistości nigdy tam nie była. W domu była jej babka Wanda i matka Zofia, na żywo obie nie żyją. Jak wchodziłam do domu to w sieni po lewej na takiej krótkiej żerdzi wisiały ubrania. Między innymi moja sukienka. Zwróciłam uwagę, że moja jest prawie identyczna jak jej babki Wandy. Obie w w kwiecistą łączkę, przetykane złotą nitką jak paradne chustki na wsiach. 

Weszłam do kuchni, dziwna była, inaczej wyglądała niż ją zapamiętała z lat dzieciństwa. Ciasna była i taka zagracona, w miejscu pieca była taka dziwna płyta jak kuchenka. Coś jej powiedziałam, że na takiej się słabo gotuje czy co. Nie pamiętam. I znalazłyśmy się na polu. Miałam płaszcz na sobie i Jola chyba była zła o tą moją uwagę, bo zaczęłyśmy się wyzywać. Jak już odchodziłam, to ja do niej że kurwa i ona, że ja też.

Wróciłam do domu od strony północnych pół. Wjechałam w drewnianą bramę jak w zagrodę i znalazłam się w Czechach albo na Węgrach z Partnerem. Przyjechaliśmy na jakieś wesele. On gdzieś wyszedł, a ja stała u stóp schodków. Na schodach, może trzech, stała Panna Młoda z dwiema druhnami. Ktoś, jakiś Stary z prawej podawał im napój. Oczywiście spróbowałam. Napój była z miodu, podstawą mieszanki był miód, albo miód przefermentowany. Lekko, bo nie wyczułam etanolu, więc jeśli był musiał być dobrze przykryty. Cukier był obniżony, bo pomimo słodyczy nie tworzył ulepku w ustach. Kwas minimalny i subtelny aromat, bo nie wznosił się z lustra, tylko wyczułam go dopiero w ustach.  Spróbowałam to z takiej płaskiej czarki, jak mały talerzyk. Stało to na stoliku po prawej. 

Wszedł skądś Wojtek. Zapytałam co tu można zwiedzać po drodze, bo już mieliśmy wracać do domu. Pokazał mi na mapie google w moim telefonie, coś jak muzeum z czołgami, tankami i pojazdami militarnym. Zmniejszyłam obraz i zaczęłam szukać swojej lokalizacji GPS.

Wojtek tłumaczył jak dojechać powiedział. 

-Przepłyniecie rzekę.

Pomyślałam, jak? przecież przyjechaliśmy autem. Na mapie widziała most i topografie miasta. GPS pokazał odległość do tego miejsca 55 km. Nazwa była dwuczłonowa. Nie mogłam jej odczytać dokładnie, niby zapytałam czy na pewno to to miejsce i dobrze wymawiam, bo nagle zobaczyłam obraz i to wyglądało teraz jak winoteka. Ale Wojtek już nie odpowiadał, a  ja w końcu stwardziałam że Partner trafi na pewno. Zawsze trafiał.