Szlifierka kątowa – Zapis 574

Sen z 25.07.2023

 

 

Byłam chyba z Serafinkami, nie wiem. Pomieszane to było. Jedna z Serafinek miała 1000 kg trefnej folii. Obiecałam, że zapytam kierownika czy coś z nią nie da się zrobić. Na przykład sprzedać komuś, albo zwyczajnie zrecyklingować. Jak weszłyśmy na jakieś hale robocze zaczęłam ją wypytywać o parametry. Dowiedziałam się tylko jaka ilość i że nie jest przeźroczysta, reszty to Ona nie wiedziała.

Nie wiem co w tych halach szukałyśmy. Reszta Serafinek podeszła do takiej sterty długich profili, ale nie wiem czy to było z metalu czy PCV, a może drewno. Każdy miała takie coś dziwne na końcu jak oznaczenie z metryczką, ale wystające jak do montażu. Było to z lewej. Nie wiem jak to się fachowo nazywa. Patrzyłam na to jak wszyscy ruszyli w prawo. No to też poszłam za nimi.

Weszli w takie stelaże jak szkielet do ścianek działowych. Albo to było z drewna albo z metalu. Dużo tego było, bo widziałam złudzenie optyczne. Profile ściany ruszały się w oddali.. jak przeszłyśmy przez to to znalazłyśmy się na tyłach Hal. Hale były wysokie, jakby bez dachu, tylko z płaskim wykończeniem i z cegły jak z lat dwudziestych. Cegła była ciemna jak czarna, nie jak u nas czerwona. Na tyłach byli rockendrolowcy metalowcy i harlejowcy..Weszłam do jakiegoś budynku, przeszłam obok gawrona i wyszłam w jakimś ogrodzie. Partner szedł za mną i podawał mi poszczególne kwiaty i trawy które wskazałam, bo miałam robić jakąś kompozycje. Nie było jeszcze róż. Były same listki przy ziemi albo tylko pączki. To co było, nie można było użyć w kompozycji. Te ozdobne trawy wszędzie rosły, ktoś dogadywał mi za plecami: te weź, te weź.

I nagle obraz zniknął, a ja zaczęłam słyszeć dźwięk i ten dźwięk narastał, falował coraz bardziej, przybierał formę i był coraz głośniejszy. Wprawiał w drżenie całe ciało, wibrował od strony głowy i rąk. Był tak głośny że w końcu się obudziłam i od razu skojarzyłam. Szczególnie jak zmieniał natężenie. 

Dźwięk brzmiał tak jakbym była Stolarzem i w rękach miała szlifierkę kątową.

Gładziłam jakąś powierzchnie z drewna. Powierzenia składała się z dwóch części złączanych pod kątem prostym, bo dźwięk się tak układał że czułam konstrukcje na której pracuje. Pracowałam jakby bezmyślnie, czyli Stolarz musiał być tak skupiony na szlifie, że wyłączyła umysł jak przy medytacji. Dlatego zrobiło się miejsce dla mnie. Do takiego stopnia, że przeszły wszystkie doznania fizyczne, wszystko, oprócz jego ego.