Ropa – Zapis 571

Sen z 12.07.2023

 

Coś dziwnego pojawiło mi się na brodzie. Żółte niebolące pęcherze wypełnione ropą. Cały czas patrzyłam na tą brodę i wyciskałam delikatne. I to znikało, ale zaraz pojawiły się następne. Wiec znowu wyciskałam i ścierałam. Dziwne to było, bo pęcherz wyglądał jak oparzeniowy, ale płyn nie przypominał surowicy. Zapach też minimalny, nie cuchnął procesami rozkładu jak typowa ropa, tylko zawierał jakieś związki, ale w bardzo niewielkim stopniu.

Agnieszka do mnie podeszła i powiedziała

– Co tam masz ? To Pryszcze…

Odpowiedziałam: Nie to nie to…

Nie było stanu zapalnego, a ciecz pojawiała się bardzo szybko, jak krew gdy próbujemy ją tamować. Tylko że była żółta.

Wreszcie przestała się pojawić, więc mogłam jechać na jogę. Moja rodzina chciała jechać ze mną. Wkurzałam się bo byliśmy już spóźnieni 20 minut. Patrzyłam na zegarki i widziałam dokładnie że jest 20 po, ale po chwili na moim na reku była znowu 17 czy 18 i może 3 po. Oni nadal się guzdrali więc znowu jakoś zobaczyłam że jest 20 po. No to mówię, nie ma co jechać po są już w trakcie praktyki, ale czas znowu się cofnął do równej godziny jakbym z tymi patałachami wpadła pętlę czasową. Przed wyjazdem chciałam zaciągnąć wielką zasłonę tarasową i niechcący złamałam Partnerowi pęk bambusowych kijów. Przygotował sobie takie chyba 5 metrowe, ale nie wiem na co. Jakoś mi tak roleta to podwinęła i skróciła je do połowy. Na jogę nie zabraliśmy tylko takiego, może dwuletniego dziecka, została w domu z Matką.

Znalazłam się w lesie. Weszłam na platformę jak na ambonę myśliwską, bo widziałam ziemie z kilkunastu metrów. Dołem szła chyba kobieta z psem, albo dwoma. Ja dobijałam nad głową deskę z podwójnym miejscem na aloesy żeby postawić, bo mam w domu trzy doniczki z sadzonkami. Z drugą deseczką miałam problem, bo nie chciałam dobrze się wsunąć w miejsce dla niej, wiec nie wiem czy ją odłożyłam, czy jakoś wsunęłam. Na platformie było mieszkanie, a w nim chyba Baśka z kimś tam jeszcze, bo wydane zostały trzy dania. Ale były wykwintne, już dawno nie jadłam tak wykwintnego dania. Mięsko było porozcinanie w rozetę i ułożone jak kielich róży, a soki i nadzienie dosłownie z niego wypływały jak poranna rosa. Były jeszcze kolorowe dodatki, ale zachwycałam się mięsem, niepojęte jak można stworzyć takie kunsztowne arcydzieło.

Usiadłam jeszcze na toalecie i zaczęłam sikać przed jedzeniem. No i siedzę, a tu się leje i leje i cały czas mocnym strumienian. Wreszcie Baśka mówi zaskoczona:

-Ale ty sikasz

Odpowiedziałam że pewnie jestem przed okresem i zrzucam wodę, ale sama byłam zdziwiona, bo nigdy tak nie płynęło litrami ze mnie.