Przewodnik Daniel – Zapis 72

Sen z 16.04.2020

 

Byłam na targach, oglądałam stoiska, zobaczyłam na podłodze dwa zegarki i czekoladkę, podeszłam do sprzedawcy i pewnie powiedziałam po angielsku, że leżą i żeby sobie podniósł (sukces !!! czyli angielski zaliczony). Później pojawili się moi znajomi i mówią, że w lesie mają drugie targi, pojechałam, chociaż nie wiedziałam za bardzo, co tam będę robić. Jechałam rikszą, po lewej miałam jakiegoś dziada i babę, kudłatych, brodatych i starych, jak wiedźmini, a po prawej znajomego, coś tam dziad zaczął gadać i wtedy Daniel mnie przykrył sobą, delikatnie mnie nakrył, a mi zrobiło się przyjemnie. l zaczęli się pojawiać ludzie na drodze, z tych targów, ale nikt mnie nie rozpoznał i nie widział, bo zasłaniał mnie ten znajomy, dojechaliśmy do drogi leśnej, która miała szlaban, dwa słupki z metalowym łańcuchem. Daniel zdjął go i wyjechaliśmy do lasu, ja tam musiałam zejść z tego pojazdu i stanęłam na ściółce, okazało się, że nie mam butów, ale Daniel powiedział, żeby się nie przejmować, bo on mi kupi na tych targach buty, jakie tylko chcę, puszki, papcie czy góralskie kierpce.

Znalazłem się u niego w domu, bo coś jeszcze mieliśmy załatwić, siedziałam przy stole i patrzyłam na niego i on był dla mnie taki cały czas miły i delikatny, że przeszło mi przez myśl, że za jakiś czas, jak będę na następnych targach, to może pójdę z nim do łóżka, ale jak tylko to pomyślałam, to patrzę, a Daniel, jakiś taki zdeformowany, ręce i nogi powykrzywiane, coś jest nie tak. Pomyślałam, że to pewnie przez geny i lepiej nie ryzykować z miłosnymi przygodami, bo gość nie jest “czysty” i dlatego się rozwiódł czy rozwodzi. Patrzę i teraz widzę, że ten dom chyba stary, drewniany. Wyszliśmy, idziemy przez podwórze, po prawej widzę jakieś pnącze, z zielonymi liśćmi i jagodami, ale to nie winogron, bo te owoce wyglądały jak kruszyna, jakieś takie szachrajstwo. Mamy brać rowery, z rozwalających się zabudowań, jakiś kudłacz wyprowadza rower, taką “rupatę”, że głowa mała, jeszcze nie chce dać i się awanturuje, “dziadostwo pod strzechą” dosłownie.