Perłowe Dziecko – Zapis 135

Sen z 29.08.2020 8:30

 

Byłam w mojej miejscowości rodzinnej. Poszłam z córką do wiejskiego sklepu. Córka mogła mieć 3-4 lata.  Ja niosłam mojego czarnego kota Węgielka, a ona jakiegoś pieska. Idziemy drogą i czuję zapach, przepiękny zapach. Rozglądam  się i po mojej lewej, na podwórku, przed domem Posłusznych, leżą kotlety mielone na talerzu. I to one tak cudnie pachną.

Mówię do córki: czujesz ? ale muszą być pyszne, zrobię dzisiaj  mielone.

Doszłyśmy do sklepu, przed wejściem na jego teren zostawiłyśmy kota, w czarno-białym kocu i tego pieska. Teren był ogrodzony siatką. Cały plac był zawalony ludźmi, a w sklepie kolejka na kilkadziesiąt osób, że aż wychodziła na zewnątrz.

Jakoś źle się tam czułam, stanęłam w kolejce i jakaś kobieta zaczęła na mnie napierać z tyłu całym ciałem. Jakoś ją odepchnęłam. Ona mnie jeszcze bardziej. Obrzydliwe to było, bo chyba była mokra od potu, odwróciłam się żeby jej parę ch****  rzucić, ale patrzę, a ona ma chyba z dwa i pół metra!!!! nic się nie odezwałam.

W sklepie obsługiwały dwie ekspedientki. Ja stałam przed drzwiami, bo nie chciałam gnieść się z tymi ludźmi. Poprawiłam córce spódnice, bo jej spadała. Była ubrana jak RÓŻOWA PERŁA . W falbankowe, satynowe, perłowe ubranko, jak na wesele albo lalka.

Myślę: Boże …jak ja to dziecko ubrałam…

Ona weszła do sklepu w kolejkę, a ja czekałam na zewnątrz.

Na palcu sklepowym robiło sie coraz luźniej, jak przyszłyśmy mogło być w sumie setka osób, teraz już tylko kilkanaście. Przyjechał autobus, ale tylko popatrzyli i pojechali dalej. W autobusie były tylko dzieci, czarnoskóry kierowca i nauczycielka. Pojazd był świetny bo pomyślałam, że taki mogłabym sobie kupić na wykłady. Prawie kwadratowy, cały przeszklony, tylko spód nieprzezroczysty. W środku dzieci siedziały jak w ławkach, ustawionych po kwadracie. Na tyle autobusu, już na zewnątrz, było coś co wyglądało jak, założone składane krzesełka.

Zobaczyłam że ze sklepu wychodzą ludzie, więc wchodzę i szukam dziecka, nie ma jej…. Pytam: czy ktoś ja widział ??? nic…

Wyszłam na zewnątrz, idę za siatkę, bo myślałam, że może jest ze zwierzątkami, nie ma jej. Zobaczyłam coś dziwnego przed sobą, weszłam na to, ale tak jakoś się podciągałam po czymś, co było zielone, czerwone i miało taką dziwną powierzchnię, jak baranek.

Strasznie to było dziwne … i dociągałem się do jakiejś BABY, za nią były same dzieci. Pytam o moje dziecko, a ona mi daję papier, do podpisania, że ją u niej zostawiam. Ja do niej: NIEDOCZEKANIE!!! i chce się wyczołgać, z tego cholera wie czego. Skierowałam się w prawo i zobaczyłam coś co najprościej można opisać: Dwie płyty, bądź ściany, bez końca, wszystko bez końca i to wąskie przejście między nimi też, tam nic się nie kończyło, ani wzdłuż, ani wrzesz. NIESKOŃCZONOŚĆ