Liczba Doskonała i wilcza Szamanka – Zapis 23

Sen z 30.11.2019

Widziałam prawdopodobnie zapis godziny.  28:28, sekund nie jestem pewna, także nie chcę naciągać snu, ale mogła to być również liczba 28. Reszty snu nie pamiętam.

Sen z 04.12.2019

Przygotowywałam się do monologu, miałam występować na weselu, bo później jak jechaliśmy z partnerem (51/6) na ten występ, to mijaliśmy orszak weselny. Para młoda i goście weselni szli na nogach z kościoła do domu weselnego. Spóźniliśmy się, bo myłam się aż dwa razy i w dodatku w takich małych miednicach. Pierwszy raz jakby na wysokości, na stropie rozpoczętej budowy, 2 metry nad ziemią, drugi raz już na ziemi, nie mogłam się w nich zmieścić. Później zakładałam bardzo grube czarne rajstopy, ale były ciasne i sztywne, nawet miały stopę wyprofilowaną, pomyślałam “żebym się nie zdziwiła, jak to włożę”, ale jakoś ubrałam. Prawie jesteśmy gotowi, patrzę, a staw który mam przy drodze wylał i nie można się dostać do głównej drogi, trzeba było czekać, później nawet sprawdzałam, czy można przejechać, można było, ale trzeba było uważać, bo wody jeszcze było do kostek na drodze i ziemia była rozmiękła.

Na weselu to występowałam, ale jako tarocistka, było nas tam kilka i Oni weselnicy chcieli mnie uwiązać jak inne wróżki, ale nie miałam żadnej umowy i czułam, że jestem niezależna, a pozostałe wróżące nie wyglądały na szczęśliwe.

 

Sen z 05.12.2019

Byłam w kościele z partnerem (51/6) i córką (12/3), ale dzisiaj wyglądało to bardziej jak restauracja, jedliśmy tam dania i były to pieczone kaczki, widziałam kacze nóżki, ale po wielkości korpusu stwierdziłam, że to mogły być przepiórki. Siedział z nami ktoś nowy, nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że to kościelny. Jak mieliśmy wychodzić, to jeszcze wzięłam na wynos 2 nóżki. Danie było bardzo smaczne i świetnie wypieczone, zero tłuszczu, tylko mięsko.

Znaleźliśmy się na winnicy, której pilnował wilk, stał u podnóża stoku. Jakoś udało nam się go ominąć i nie spotkaliśmy go za pierwszym razem. Jak chodziliśmy międzyrzędziami zamiast winogron i liści wisiały ubrania. Ale tylko męskie w ciemnych kolorach, mnóstwo spodni, koszulek i swetrów. Zaczęłam szukać ubrań syna (14/5), bo miały tam wisieć, i kościelny, który tam był z nami, też szukał swoich. Znowu zeszliśmy na dół tego stoku. I pojawił się wilk, wychodził z winnicy, schodził jakby z góry, szedł międzyrzędziami, a my za plecami mieliśmy las z wysokimi drzewami. Nawet wydawało mi się to dziwne, że winnica tak głęboko wcina się las. Wszyscy, którzy byli ze mną, bali się go bardzo. Chciałam wywabić tego wilka z winnicy za ogrodzenie do lasu i zamknąć bramę (bo zobaczyłam, że takie jest i zasuwana brama), ale podszedł do mnie blisko, nie był groźny, dotknęłam go, a on zamienił się w kobietę, której uroda przypominała mi Hawajkę albo Azjatkę, miała ciemniejszą karnację niż ja, okrągłe policzki i gładką skórę, oczy lekko skośne i takie z tkanką tłuszczową, włosy ciemne, długie i w nieładzie, potargane jak wiatrem, chyba brudne. Jak moje towarzystwo zobaczyło, co się stało, wszyscy zajęli się tym przemienionym wilkiem, zaczęli z nią rozmawiać, a ja stałam z boku i patrzyłam na nich.