Księga z Grobowca – Zapis 791

Sen z 24.08.2024

 

Wracałam z pół, w miejscowości rodzinnej. Jak przechodziłam obok cmentarza to moją uwagę zwrócił duży nagrobek po lewej. Zwróciła, bo na żywo groby są po prawej. Była mocno zarośnięty, ale to nie przeszkodziło mi tam zajrzeć. Pod płytą grobowca leżała księga, a że była w świetnym stanie i wiekowa, to ją zabrałam ze sobą. Księga była gruba, o masywnej okładce jak bydlęcej, miała trzy członowy tytuł w jednej linii z ostatnim wyrazem będącym Imieniem na Literę A dalej B dalej D. Pełnej nazwy już za chiny nie przypomnę. Udałam się domu rodzinnego.

Znalazłam się w domu, ale co to był za dom. Ogromny przestrzenny jak pałacowe komnaty, bardzo skromnie umeblowany. Tylko łoże i może komoda. Zaniosłam księgę do pokoju i zaczęło się dziać. Co weszłam do pokoju, to księga pojawiała się na wierzchu jak żywa. Cały czas zmieniała położenie. Zaczynałam się bać, bo miałam wrażenie że w księdze ukryta jest Siła. Pojawił sie mały rudy kot. I jakaś myśl, że księga wpływa na kota, na mojego Partnera i jeszcze na kogoś. I że nie potrzebnie ją zabrałam z grobowca. Tylko że teraz nie mogłam już jej odnieść, bo gdzie bym jej nie włożyła wracała na moje łóżko.

Pomyślałam że zadzwonię do Dariusza z Warszawy. Na żywo jest tłumaczem dzieł okultystów, więc miałam nadzieje że mi pomoże i coś o niej powie. Wreszcie chyba kot umarł, czy co i wtedy dopiero zaczęłam sie bać. Nawet kogoś przyprowadziłam pokazać, że co ją włożę za łóżko, to ona kładzie się na środku pościeli. Nie wiedziałam jak to jest możliwe.

I nagle znalazłam się na wyjeździe, jakbym normalnie wyszła z z domu tylko za próg. Byłam nad morzem ale jakimś wyjątkowo zimnym. Chyba polskim, bo do znajomych powiedziałam jedzmy na Hel. Ale za chwile jak Nowy York., bo Joanna była przez moment z nami. Jakiś facet z naszej grupy ostrzył sobie zęby żeby z nią wziąć ślub. Zależało mu na nieograniczonym wjeździe na terytorium US.

Chciałam pozbierać bursztynów, nawet kobieta obok powiedziała że będą pomarańczowe, i też szukała razem ze mną. Ale nic nie darzyłam znaleźć, oprócz zardzewiałego kawałka metalu, tak to fala wymywała same zwykłe kamienie.

Wróciłam na promenadę, bo chciałam do łazienki. Teraz to trochę było jak New Jersey albo Atlanta, ale zimową porą. Weszłam do damskiej. Po prawej było pomieszczenie tylko do mycia rąk, bo była plakietka dłoń z trzema kropelkami wody, czy jak. W toalecie był dziwny układ, trochę jak siatka z dwóch prostokątów. Sedes był ogromny jak na tyłek osoby kilka razy większej ode mnie. Nie że wagowo, tylko gabarytowo. Tak jakby człowiek miał ze 3 – 4 metry.