Kolbuszowski Raut -Zapis 576

Sen z 28.07.2023

 

Wracałam właśnie z pracy, urobiona po łokcie. Weszłam do budynku jak moja stara biblioteka i na sali którą kupiłam za 16 zł od Darka odbywał się raut. Przyjechał jakiś Gość, wielki Gość, bo jak mnie zobaczyła Magdalena, to od razu kazała się przebrać w wieczorową suknie. Jej Matka popatrzyła tylko z dezaprobatą na ten mój strój. Nie wiem co to za szycha ale cała śmietanka skakała jak pchły wokół niego.

Złapałam chyba moją fioletową suknie i poszłam do góry się przebrać. Tylko że wyglądała jak moja biała w piwonie która miałam na odpuście. Za chwile szłam jak w czarnej plisowanej z ukrytymi beżowymi plisami. Zebrałam ją mocno w ręce, bo przydreptałam ją na schodach. Nie mam na żywo takiej sukni. Moje piersi jakoś słabo się układały więc wyszłam na jeszcze wyższe piętro po stanik. Na żywo w bibliotece takiego nie ma. Były tam trzy łazienki jak biurowe. Z wielkimi szklanymi mlecznymi drzwiami, ale jak tam weszłam to okazało się, że to lustra weneckie. Weszłam do środkowej. Wszystko było widać przez te drzwi. Tylko że obraz była jakiś dziwny, bo patrzyłam na jakiś ludzi co poruszają się ulicą, Pięknie oświetloną ciepłym światłem, nocą. Jak jakiś miejski klimatyczny deptak.

Zaczęłam zmieniać staniki, jeden był za duży. Drugi nie miał druta pod prawą piersią, tylko zaplatanego w miskę. Patrzę… to chyba nie moje, nie kojarzę takiej bielizny u siebie. Przypominały mi Triumph albo jeszcze inną angielską markę i to było dziwne, bo ja używam tylko rodzimą bieliznę. Zresztą coś z tą sukienka było nie tak.

Stwierdziłam że założę taka białą, wyszywaną kryształkami. Na jedno ramie i marszczoną. Mocno zebraną w pasie. Wyszłam z nią na chwile z łazienki. Pod łazienką było grupka ludzi, w tym Magda i Kacper. Po lewej stał metalowy chyba, mały kontener, a na nim moja czerwona kurtka rozpięta na krzyż. Podeszłam do niej i myślę sobie, że kogoś chyba popierdoliło że moją!!!! moją najlepszą kurtkę użył jako dekorację. Ja wiem że ta czerwień jest boska, ale są jakieś granice. Okazało się że to Kacper taki artysta. Ale jak zaczęłam ją dotykać, sprawdzać, zrozumiałam że to tylko odwzorowanie, moja kurtka prawdopodobnie wisi w domu w szafie. Tu tylko od gapili.

Wróciłam założyć suknie, ale jak ją założyłam to okazało się że ma plamy. Tak jakby ktoś wylał na nią danie ze stołu, coś żółtego i lekko pomarańczowego. Pewnie jakaś ostra zupa.

Miałam tego już dość stwierdziłam że nie będę się stroić, bo jakiś Gość zjechał z wielkiego świata. Miałam w nosie Baśkę i i jej fochy. Wróciłam do łazienki żeby odnieść suknie na miejsce. Ktoś tam teraz był, zapukałam i weszłam.

W środku była sprzątaczka. Zaczęła do mnie gadać po ukraińsku. Nie rozmielam co ona chce, ale później wiedziałam o czym mówi. W koszu do prania leżała elegancka jedwabna bielizna, chyba halka do snu. Czarna z małą falbanką na piersiach. Nie mam pojęcia jak wyłowiłam słowo jedwab z ukraińskiego. Podobno pachniała kobietą, jakąś konkretną kobietą i najlepsze było że baba mówiła że jest jadalna czy jak ?… no ale po ukraińsku, więc mogłam coś poplątać.

Rzuciłam suknie do prania i wyszłam w stroju jakim przyszłam. Koszulce i moich spodenkach do spania w których siedzie jak to piszę. Akurat jak wychodziłam z łazienki to grupa mężczyzn wchodziła do tej po prawej, wśród nich był ten cały Gość, ale mi się ukrył, bo nie udało się dostrzec twarzy. Grupę prowadził Krzysztof. Powiedziałam mu dzień dobry. Odpowiedział z pięknym i szczerym Uśmiechem.