Juvigny (?)- Zapis 245

Sen z 21.06.2021

 

Byłam w jakimś dziwnym domu.

W jednym pokoju była jakaś babcia, strasznie się z nią zakolegowałam. Miała jakąś córkę i wnuka nastolatka. Przyszli do niej „oprychy” po jakaś komodę, która stał w piwnicy. Jak zaczęli coś do babci skakać, to powiedziałam że ją przyniosę.

Poprosiłam wnuka, który używał tylko naturalnych mebli, żeby mi pomógł. Chłopiec wtedy przybliżył się do mnie i powiedział: „Ciocia, pocałujesz mnie?”

Miał wyschnięte wargi na wiór, pokryte białym pyłem, który tak jakby wydobywał się ze środka ust. Zaczęłam mu coś tam mówić że nie, bo nie miałam ochoty, zresztą mówił to jakby ostatnim żywym tchnieniem. (Wtedy też przypomniałam sobie że ta babcia i córka też miała ten nalot na ustach.)

Ale poszedł ze mną. Znaleźliśmy się na ulicy, zaczęliśmy iść na jakiś dworzec, kogoś mieliśmy odebrać, chłopak miał kwiatka doniczkowego w ręce. Zapytałam o ten pociąg, zrozumiałam że jestem w Warszawie, bo chłopak wymienił jego nazwę, jak gwiazda, na literę „O” ( skojarzyła mi się z astronomią) i powiedział że czasami jedzie do Krakowa i do Kolbuszowej.

Schodziliśmy jakąś kaskadą schodów, między ludźmi. Nagle patrzę!!!  Ten nie ma tego kwiatka, a trzeba było mieć!!!, więc wracamy i szukamy.

Stały jakieś w donicach na tych kaskadach, ale to nie był nasz. Zobaczyłam jakiś ludzi, i oni  chyba komponowali i sprzedawali kwiaty, bo tak to zobaczyłam. Byli niesamowicie kolorowo ubrani. Patrzyłam na siwego mężczyznę, który ściągnął mnie wzrokiem. Był w cudownie turkusowej tunice z lekkimi zielonymi refleksami, do tego miał czerwone spodnie, ale też z takimi wzorami, czy pociągnięciami jaśniejszych odcieni, jak upierzenie rajskiego ptaka. Ubranie było luźne, swobodnie układało się na nim.

Patrzę i mówię do córki, która teraz stała po mojej prawej:  Powiedz mu po angielsku, że chce bukiet w kolorze jego tuniki.

Wybrałam go do obsługi ze względu na to ubranie.

Gość zaczął do mnie mówić po francusku. Niesamowitą miał tą barwę głosu, była uspokajająca, miękka, dobra, cudowna. Głos był idealnie czysty, nic, absolutnie nic nie szło w tle, niestety nie znam francuskiego i zapamiętałam tylko jedno słowo fonetycznie „żwigny”, coś koło tego.