Iwona Iwo – Zapis 530

Sen z 14.04.2023

 

 

Byłam na szkoleniu. Dla jakiś starych ludzi, bo same dziadki i babki ze mną siedziały. Budynek wyglądał jak stara odrapana podstawówka, a aula jak sala gimnastyczna z krzesełkami.

Siedziałam w pierwszym rządzie, po lewej miałam Sławka. Pierwszy raz go widziałam, ale jakoś ten wygląd jego mi uciekał. Stary był i zaniedbany, chociaż przyjemną miał powierzchowność. Rzeczywiście brzuch wydatny, szczególnie jak siedział, bo sweter na nim się napinał. Sweter był popielaty i już zmechacony, bo widziałam gdzieniegdzie kulki z kłaków wełny. I czułam zapach, od niego. Sławek nie używał żadnych kosmetyków, bo zapach był takiego starego człowieka. Taki dziadkowy, niedużo moczniku, trochę enzymów, suchy. Gruczoły łojowe już słabo pracowały. Być może brak kosmetyków był podyktowany ochroną płaszcza lipidowego, ale mało to dawało. Zresztą ubranie było za rzadko prane, pełne zapachów, szczególnie że naturalne.

Jakoś tak siedzieliśmy i jakiś tam kontakt fizyczny cały czas był. Albo się przysunął, albo jakoś nachylił i otarł… Raz jakoś się schylił i zobaczyłam jego głowę. Włosy miała zaczesane na pożyczkę i wtedy mnie olśniło, ja widziałam ten łeb. Dawno temu Andrzej ( na żywo) wysłał mi takie zdjęcie. Właśnie Gościa z rzadkimi kłakami, tylko że zdjęcie portretowe, a teraz zobaczyłam obraz z góry,. ale na Stówę to był on i zaczęłam się zastanawiać czy Andrzej wysłał swoje zdjęcie …

Sławek zapalił papierosa, wyciągnął cienkiego jak igła. Zapytałam co to za fajki, pokazał mi maszynkę że sam robi. Maszynka wyglądała jak pistolet do zastrzyków.

Wyszłam i ja zapalić. Chciałam w toalecie jak za gówniarza, ale wyszłam jak na boisko. Była tam alejka obsadzona drzewami. Wygadały jak sosny. Po prawej, pod wiatą stali młodzi ludzie. Ja zaczęłam już odpalać papirocha. Ci młodzi ludzie zmienili się w grupę policjantów, więc cały czas szłam w stronę palarni. Na alejce wisiał jej znak. Trzy poziome kreski z lewej imitujące dym i gruby walec prawie jak kropka z prawej . Inne to było niż ten znak który kojarzę stąd. Pociągnęłam dwa razy i rzuciłam ten papieros na ziemie. Teraz wiem dlaczego ten znak tak wyglądał. Bo papieros który paliłam tak wyglądał. Była biały, gruby na kilka cm w obwodzie i składał się jak wiązka kabla z jakiś patyczków. Nie była zmielony jak tytoń, tylko jakby suszone “łodygi” rośliny były równiutko ułożone i zawinięte w bibułkę.

Weszłam na salę. Znowu usiadłam w pierwszym rzędzie. Nadal miałam Sławka z lewej, a prawej jakaś starą babkę w kręconych włosach. Tak mnie zaczęli ściskać, obejmować, zakładać ręce na mnie, szczególnie ta babka, że aż wyszłam sprawdzić co z moją torebką. Zresztą ta babka tak szczerzyła zęby na mnie, ze aż mi się śmiać chciało.

Torebka leżała za zasłonkami na takim małym stoliku w rogu. Sprawdziłam, były w niej klucze, portfel i telefon miałam przy sobie. Zostawiłam ją na stoliku i poszłam do toalety.

Toalety jak w PRLu. Białe drewniane drzwi miały szpary z każdej strony. Weszłam do jednej z kabin i nie było tam sedesu jaki znam od siebie, ale toaleta kuczna. Miała taki spad od tyłu i dziurę z przodu. Nie widziałam jak mam się ustawić, ale wydedukowałam ze muszę sikać na ten spad i wtedy wszystko spłynie. Chciałam się przekręć, sukienka mi wpadła w szparę, zaczęłam ja wyciągać. Nie mogłam się obrócić i jakaś kobieta otworzyła drzwi mówiąc że jest druga toaleta dla inwalidów i tak jest muszla.

Odetchnęłam z ulgą, przeszłam do drugiej toalety i jak otworzyła białe drzwi znalazłam w się w barze.

Stała przy kontuarze, a za barem barista w czarno białym uniformie tłumaczył coś klientowi który stał obok mnie. Wreszcie doszedł do jakiegoś niuansu o winie i wtrąciłam jakąś swoją mądrość. Popatrzyła tylko na mnie. I wtedy za bar wszedł już starszy barista, albo nawet właściciel. Ten od razu wiedział kim jestem, widziałam że mnie rozpoznał. Wyciągnęłam rękę i przedstawiłam się.

  – Iwona Iwo.

Nie mam pojęcia dlaczego przedstawiłam się moim imieniem które noszę na żywo. Jeszcze w dodatku tak, jaki mam podpis na FB. Chyba dlatego że odniosłam wrażenie, że Gość znał mnie przede wszystkim z mojej tablicy, a dopiero teraz zobaczyła mnie u siebie w barze. Miłe to było, poczułam się jak Gwiazda, tak jakby moja sława kroczyła przede mną.

Starszy barista jak wszedł miał na sobie czarny kapelusz z okrągłym rondem, jak podniósł głowę to widziałam że jest blondynem o delikatnych dziecięcych włosach. Ale szczegółów twarzy dużo nie zapamiętała, bo też jakoś mi się ustawiał jak Sławomir wcześniej.