Dorota i Mariusz – Zapis 534

Sen z 20.04.2023

 

Byłam w miejscowości rodzinnej. Szłam do kościoła. Kościół stał trochę w innym miejscu jak zazwyczaj. Pamiętam, że szłam razem z ludźmi, tylko że ja szłam lewą stroną drogi, a reszta prawą i nagle znalazłam się w lewej nawie. Tłum był niemiłosierny, jeszcze nigdy nie widziałam w tym kościele tylu osób. Po chwili zaczęliśmy iść w stronę głównej nawy, bo nadszedł czas komunii. I Niby ustawiłam się do przyjęcia hostii, ale chyba na moment zasnęłam. Tak mi się wydaje. Bo miałam mocno odchyloną głowę do tyłu. I jak wróciłam nią do poziomu, to po drugiej stronie na ludziach był wyświetlany film. Wyszłam, nie czekałam na ten opłatek.

Ludzie nadal szli w stronę świątyni, a ja teraz cały czas pod prąd. Cały czas się z kimś mijałam. Weszłam do Doroty, bo zorganizowała kurs dla fryzjerów. Czułam się u niej swobodnie, bo to moja koleżanka z podstawówki. W podziemiach, przy długich stołach siedziały kursantki. Coś zapytałam i jedna jakoś gburowato mi odpowiedziała. Straciłam ochotę na uczestnictwo w tym całym kursie.

Weszła Dorota, podeszłyśmy do stolika kawowego, stały tam słodkości, zaczęłyśmy skubać i po chwili wyszłyśmy na górę. Pytałam ją o koszty i najważniejsze, czy po tym kursie będę strzyc. Powiedziała że nie, to taki kurs pic na wodę fotomontaż ( żeby kasę wyciągnąć). By dobrze coś robić, trzeba lat praktyki, samo gadanie nie wystarczy.

Rozmawiając weszłyśmy do pokoju. Chyba nie powinnam, ale weszłam za nią. Jej Ojciec tam był, dziś żywy, normalnie od lat nie żyje. Leżał na jednym łóżku, a na drugim jej brat. Łózka wyglądały jak szpitalne, ale takie z PRL. Jej Ojciec wstał i niby był nagi, ale jakoś ją nakrył swoją skórą czy jak ???. I wstał, a przecież przez ostatnie 10 lat życia był sparaliżowany.

Po chwili wstał jej brat. Tu już odlot.

Twarz rozłożyła mu się jak uszy u dobermana, albo miał takie wypustki w kształcie jak liście laurowe, symetrycznie. Na środku utworzyła się pionowa bruzda, która zdawała się być nie materialna. Chyba widziałam siłę działającą odśrodkowo z tym, że siła w punkcie zero była martwa lub niestabilna. Załamanie zdawało się tworzyć antymaterie bądź czarną dziurą. Nogi miał dziwne, wyglądały jak u psa. Pięta tak jakby była podniesiona i wysmuklona właśnie jak u psa. I miedzy palcami były jakieś włosy czy co. Na początku myślałam, że ma zmiażdżone te nogi, ale normalnie wstał z łózka i zrobił na tych nogach ze dwa kroki. Zobaczył że się przyglądam, więc położył się z powrotem.

Cofnęłam się do drzwi. Dorota wyszła spod skóry Ojca i wyszła ze mną z tego pokoju.

Zaczęłyśmy znowu rozmawiać. Mówiła że odkupuje dom od brata, to znaczy połowę. I tak sobie gadała i gadała, a ja patrzyłam na jej zęby.

Boże…. co to były za zębiska. Po pierwsze kolor, żółte i budowa jakby nieludzka. Nierówno się układały i od czwórki były już jak zwierzęce, ale chyba wszystkożercy, bo nie wyglądały jak do rozszarpywania mięsa. Najbardziej mi chyba przypominały psie, ale to mogło być równie dobrze inne zwierze. Nie mogłam się napatrzeć w te zębiska, a ona gadała i gadała….

I Najlepsze, była taka piękna!.

Normalnie miedzy tym jak wygląda na żywo, to lata przestrzeni, a te zębiska jak z innej bajki.