Aloes ukryty w Nilu – Zapis 517

Sen z 21.03.2023

 

Znowu byłam na plebani. Ale dzisiaj wchodziłam do niej oknem od strony ulicy której nie mogę zlokalizować w czasie. To nie był Plac Wolności, chociaż niby to było to położenie. Pod oknem był gzyms, ale mogły to być pozostałości po schodach. Na proboszcza czekała grupa ludzi.

Jakaś Baba się do mnie przyczepiła. Siedziała z innymi na wprost mnie i Córki i coś tam psioczyła. Dyskutowałam z nią i chyba merytorycznie, bo później widziałam że grupa się od niej odsunęła. Siedziała sama z lewej strony, a reszta tak jakby przestała się z nią identyfikować. Ta, zresztą jak straciła wsparcie grupy zwyczajnie się wyniosła.

Chciałam porozmawiać z Proboszczem o tych katakumbach pod kościołem, ale w końcu jak przyszedł to wyglądał jak Proboszcz Michał, ale mojej parafii rodzinnej. Patrzył na mnie zachwycony, oczy mu lśniły. Chociaż ostatni raz jak z nim rozmawiałam na żywo to zwyczajnie się bał. Nie było czas czas więc umówiliśmy się na kawę przy okazji. Chciałam mu powiedzieć że widziałam go we śnie, ale zrezygnowałam.

Stanęłam nad Nilem. W skarpie ukryłam kiedyś mojego aloesa. Ciężko było się dostać do niego, bo brzeg był niesamowicie stromy i zarośnięty trawą jak trzciną. Nogi zapadały mi się w muł, gdzieniegdzie były też kamienie czy odłamki skał i trzeba było uważać. Wreszcie dostała się do aloesa. Wyciągnęłam go z rury jak kanalizacyjnej, blokował odpływ.  Pomimo że to roślina delikatna w ogóle się nie uszkodził.

Zabrałam go ze sobą.