Gwiazda Chaosu. Zapis 27

Sen z 19.12.2019

Dzisiaj zapamiętałam tylko urywki. Było jakieś zgrupowanie rożnych istot, osób, mówię tak dlatego, bo odróżniały się przede wszystkim strojem. O dwóch czy trzech osobach pomyślałam “czarodzieje”, patrząc na ich ubiór. Grupa wybierała się na zebranie albo na wojnę (stwierdzam, że to coś ważnego, po ich zachowaniu).

Zobaczyłam też siebie od pasa w dół, miałam tylko kryształy na biodrach (przepaskę ze szmaragdów, morganitu, opalu różowego i amazonitu), to ciało było gładkie jak u dwudziestolatki, ale nie widziałam żadnych cech określających płeć, więc wcale nie musiałam być naga, mogłam mieć na sobie cielisty obcisły kombinezon.

Strój określał przynależność, narodowość, pochodzenie. Nie był niczym wstydliwym czy gorszącym (mówię tu o swoim stroju, bo tylko ja byłam w samych kryształach). Na to spotkanie to był taki wymóg, dress code.

 

Sen z 21.12.2019

Jeździłam rowerem, miałam brać udział w jakimś festiwalu piosenki i wszystko było dobrze, dopóki przy stole zapisu nie powiedzieli, że wpisowe 250 zł. Nie miałam przy sobie takiej kwoty w gotówce, więc wstałam i powiedziałam, że rezygnuję z występu. Zresztą i tak nie czułam się pewnie tej roli, więc dałam sobie spokój z tym śpiewaniem. Później byłam w jakimś wiejskim barze, ale byłam w nim pierwszy raz. Czekałam na partnera z jego krewnymi, ciotką, dorosłym mężczyzną i trzyletnim dzieckiem, przy pustym stole. Mój rower stał oparty przy stoliku. W pewnym momencie dziecko zapytało mnie, dlaczego nie chodzę do kościoła. Przy stoliku zapanowała konsternacja, dorośli wstrzymali oddech, czułam ich zakłopotanie tym pytaniem i chyba bali się mojej odpowiedzi. Chciałam powiedzieć, że “do kościoła chodzą źli ludzie”, ale odpowiedziałam “dlatego że jest brudno”, złagodziłam wymowę, bo nie chciałam “uprzedzać” tego dziecka.

 

Sen z 22.12.2019

Jakaś rodzina zabrała mnie na biwak, czteroosobowa, rodzice i dwóch chłopców. Jechaliśmy samochodem do lasu. Po drodze widziałam stado koni, pasły się na łące po prawej stronie. W lesie wchodziliśmy na sosny i chyba mieliśmy na nich spać, ja wchodziłam bez butów, oni wszyscy mieli. Bałam się spaść, bo nie było za dużo gałęzi, ale nic takiego się nie stało. Najmłodszy chłopiec był dla mnie bardzo miły, cały czas zagadywał i wypytywał, pomagał mi też we wszystkim, miał może z 5 lat. W nocy przebudziłam się i zobaczyłam, że jednak spaliśmy na ziemi, nie było żadnych zwierząt i to było trochę dziwne, bo myślałam, że w lesie będzie ich mnóstwo przy nas. Rano natomiast zdarzył się wypadek, najmłodszy chciał nalać wody i zawór się urwał i uderzył go, wypadku nie widziałam. Widziałam tylko zawór i przez ułamek sekundy jak odpada, tak jakbym patrzyła jego oczami, uderzył go w czoło. Później pamiętam, że przygotowywałam się do kąpieli, stałam na antresoli i patrzyłam na jakieś kobiety, zamówiły u mnie ciasta i drinki, później jak przyszły płacić (akurat wtedy spieniłam szamponem włosy), to każda płaciła za siebie. Znalazłam się na jakimś wykładzie, byli ze mną młodzi ludzie, ale nie pamiętam czego dotyczyło spotkanie.

Widziałam też jakiś symbol, gwiazdę z dwóch krzyży, jeden z dłuższymi poziomo-pionowymi  ramionami, drugi z krótszymi ramionami skośnymi. Dodatkowymi, na ramieniu skierowanym do góry chyba była strzałka, bo przekręciłam głowę w lewo, żeby w wyobraźni go przekręcić. Ośmioramienna Gwiazda była wyryta chyba na drewnianym kole, centralnie, dookoła były inne ryty. Wyglądało to jak dysk, jak zapis informacji na dysku.