44 – Zapis 152

Sny z 02.10.2020

 

Byłam w domu rodzinnym, stałam akurat na środku podwórka. Usłyszałam dziwny dźwięk i podniosłam głowę . Na niebie zobaczyłam dziwny ogromny “chudy” samolot ( wyglądał jak krzyż z odłamaną w prawo nóżką na końcu) towarzyszyła mu eskadra z  kilkunastu trójkątnych myśliwców, ustawionych w formację “V”.

Samolot leciał z południa, w kierunku północy, jak mnie minął, to przeszłam przez stodołę, żeby dalej na niego patrzeć i to co zobaczyłam, to aż odebrało mi mowę. Była powódź, apokalipsa, od północy szła woda, która wszystko zalewała. Lśniła jak lód w słońcu i szła bardzo powoli. Wróciłam do domu, kazałam dzieciom i matce pakować pieniądze, dokumenty i trochę ubrań, bo musimy uciekać, inaczej zginiemy. Matka coś tam marudziła, ale nie słuchałam jej. Znalazłam brązową torbę i wkładałam do niej swetry i spodnie, zastanawiałam się czy włożyć moje błyszczące sukienki, ale nie. Znalazłam tylko wielopak z białymi nowymi majtkami, pomyślałam : Super i wrzuciłam je do torby.

 

44 (pojawiło się jako wrażenie i mnie obudziło )

Miałam jechać do pracy, ale jakaś kobieta dawała mi dwa bilety, nie wiem na co. Nie chciałam. Później jechałam z partnerem samochodem, on prowadził i ja miałam jakąś WIZJĘ.

Zobaczyłam że, mam wypadek na autostradzie, auto wypada na łuku i spada za barierki z prawej strony. Samochód leżał na dachu.

I wtedy pojawiła się moja ciotka ANNA, za oknem samochodu ( już normalnie) i mówi do mnie “OSTRZEGAŁAM CIĘ” . Miała czarną suknie na sobie z bufiastymi rękawami i szeroką gumką w pasie, pięknie falowała na wietrze. Widziałam ją tak mniej więcej do bioder.

Powiedziałam do partnera, że coś takiego widzę, swoją śmierć, i ten wypadek, i tą ciotkę teraz realnie, a On: Ale jak ???? skoro jedziemy razem??

Później jechałam tirem wiejską drogą, ale bardzo powoli, bo nie umiem prowadzi takiego “byka”. Jadę na jedynce, potem na dwójce. Patrzę, jacyś ludzie łażą mi przed maską…. I jakiś chłopak na rowerku mi wpadł pod samochód. Za chwilę jakaś dziewczynka. Patrzę do tylu, wyłazy te dzieci spod samochodu, czyli jakoś na nimi przejechałam.

Za chwilę naczepa mi odpadała, a reszta się rozsypała. Jacyś ludzie zaczęli mi pomagać zbierać ten złom z drogi. Ale te resztki zaczęły się skrzyć, jakby się wszystko samo z siebie spalało i rozpadało, w błyskawicznym tempie. Jakiś mężczyzna zapytał mnie, czy wiem dlaczego tak się dzieje?.

Nie bardzo wiedziałam…