16:48 – Zapis 671

Sen z 16.02.2024

 

Była w mojej pracy etatowej, już miałam wychodzić, bo przyjechał po mnie Partner, ale nie mogłam zamknąć drzwi od biura Szefa. Co przekręciłam łucznik i sprawdzałam czy zamknięte, drzwi się otwierały. Zamek był już tak wyrobimy, że w ogóle nie trzymał. Spojrzałam w lewo. Ława, wypoczynek, wszystko było usłane jakimiś majciochami, stanikami i skarpetami. Ale to brzydko wyglądało, wszystko w ciemnych kolorach. Znoszone, powyciągane, nieatrakcyjne, do tego miałam wątpliwości czy w ogóle prane. Zastanowiło mnie to, co to tutaj robi. Po co tu przyniósł to swoje prywatne obrzydlistwo to nie wiem. 

Weszłam na naszą przestrzeń, na podłodze coś było, jakieś białe wstążki jak ścinki. Stwierdziłam, że posprzątam zanim wyjdę. Poszłam po miotłę i z wstążeczek zrobił się śnieg. Nie mogłam go zgarnąć na kupę. Cały kontener była zawalony śniegiem. Poszłam po wiadro, żeby to pozbierać i wylać rozpuszczony do muszli. Ale jej nie było!!!!.

Pojawili się jacyś ludzi, jakaś impreza się zrobiła w środku ale dziadowska jak to wszystko. Przyspieszyłam żeby skończyć sprzątać i spojrzałam na mój zegar ścienny, była już 16:48. Partner prawie godzinę na mnie już czekał.

Chciałam już na prawdę skorzystać z toalety i zrobiła się jakaś druga jak w starym budynku administracyjnym. Weszłam i była umywalnia, za nią druga maleńka klitka, ale też nie było muszli. Wyszłam, weszłam jeszcze raz , bo myslałam że jej tylko nie widzę, ale nie, również nie było muszli. Stwierdziłam, że wychodzę i idę na hale. Jakaś dziewczynka jeszcze do mnie coś zaczęła zagadywać. Wychodząc, myslałam że Partner stoi cały czas na zapalonym silniku ale nie. Stał i czekał na mnie w ciszy.